Protektory snowboardowe
Sprzęt 28.09.2014 zaktualizowano 16.11.2020

Protektory snowboardowe

Czas czytania: 5 minut
Liczba wyświetleń: 5322

Jazda na desce snowboardowej, bez względu na poziom zaawansowania ridera, jest sportem bardzo dynamicznym.

Sekunda dekoncentracji, krawędź deski wbija się w śnieg w poprzek stoku, co nieuchronnie kończy się upadkiem. Przeważnie bolesnym – im większa prędkość, tym gorzej. Połączone deską nogi utrudniają panowanie nad ciałem w trakcie upadku – na urazy narażone są praktycznie wszystkie części ciała – nadgarstki, kolana, kręgosłup, głowa. Dlatego szczególnie w tej dyscyplinie sportu ważna jest odpowiednia ochrona ciała – na szczęście obecna oferta rynkowa obfituje w liczne protektory, dzięki którym snowboardzista może zabezpieczyć się przed skutkami upadków. Zobaczmy, co należy mieć na sobie każdego dnia na stoku. Świadomie pomijamy kask – noszenie go jest sprawą oczywistą bez względu na aktywność, jakiej podejmujecie się na stoku. Skupimy się na sposobach ochrony pozostałych części ciała.

Nadgarstki

Podczas upadku to właśnie ręce są przeważnie pierwszym „amortyzatorem”, jako pierwsze mają kontakt ze stokiem. Człowiek instynktownie próbuje wyhamować siłę upadku właśnie rękoma. Skutkuje to ogromnymi przeciążeniami, na jakie narażone są przede wszystkim nadgarstki, których bardzo skomplikowana budowa może przełożyć się na poważną, ciężką w leczeniu kontuzję. Niezbędne są więc ochraniacze na nadgarstki – mają one przeważnie formę neoprenowych nakładek na dłonie, swoistych rękawiczek bez palców, które stabilizujemy za pomocą paska z rzepem i spokojnie zmieścimy pod każdą zimową rękawicą. Od wewnętrznej strony wyposażone są w kawałek plastiku, szynę, która zapobiega stłuczeniom dłoni i samego nadgarstka, a także chroni go przed nienaturalnym wygięciem w dół. Na rynku są także ochraniacze z dwiema szynami, także na wierzchu, które prawie całkowicie usztywniają nadgarstek, zapobiegając wychyleniu w obie strony. Ten typ protektora skutecznie ogranicza zakres czynności, jakie możemy wykonać nosząc ochraniacz, większą popularnością cieszą się więc mniej krępujące wersje z jedną szyną. Produkt ten to wydatek ok. 60-100 zł za parę, przy zakupie trzeba zwrócić uwagę na rozmiarówkę – ochraniacz nie może być za ciasny, aby nie odcinał dopływu krwi do całej dłoni.

Innym rozwiązaniem mogą być rękawice z wbudowaną szyną – tu także zdarzają się modele z jednym lub dwoma elementami usztywniającymi (Dakine lub Level). Zaletą takiego rozwiązania jest możliwość wyjęcia protektorów i korzystania z rękawic jak z ich standardowych wersji. Minus – cena ok. 300-350 za parę, choć jeżeli zsumujemy cenę dobrych rękawiczek (250 zł) i protektora (100zł) otrzymamy mniej więcej to samo. Wybór należy do Was, ważne, aby nadgarstki były chronione!

Łokcie

Na rynku mało jest typowo zimowych ochraniaczy na łokcie. Ta część ciała nie jest bardzo narażona na uszkodzenia, w dodatku protektory na zgięciu ręki dość skutecznie ograniczają jej ruchomość, rzadko więc widuje się je w praktyce.

Oczywiście osobom rozpoczynającym przygodę z deską polecamy chronić także łokcie, na przykład za pomocą ochraniaczy przeznaczonych dla użytkowników łyżworolek.

Kolana

W chwili upadku bardzo często jednocześnie podpieramy się na rękach i upadamy na kolana – należy więc odpowiednio zadbać o te bardzo ważne stawy. Wybór protektorów jest bardzo bogaty. Najprostsze produkty, np. niskie modele polskiego producenta X-Factor, to po prostu spore, uformowane w łódeczkowaty kształt kawałki plastiku, które mocuje się w okolicy kolana za pomocą dwóch pasków zaopatrzonych w rzepy. Rozwiązanie dość toporne, krępujące nieco ruchy i mało komfortowe, ale tanie – ok. 100 zł za parę. Bardziej zaawansowane ochraniacze, np. marki Amplify, przypominają stabilizatory kolan znane z rynku rehabilitacyjnego – to neoprenowy „komin”, naciągany na nogę, wyposażony w amortyzujące uderzenia wkładki ze specjalnych pianek, które mimo niewielkiej grubości, potrafią bardzo dobrze wytłumić siłę uderzenia. Wkładki takie umieszcza się w przedniej, jak i w bocznych częściach protektora. Całość zachowuje elastyczność, nie krępuje ruchów i jest komfortowa w użytkowaniu oraz czyszczeniu – co jakiś czas możemy po prostu wyprać protektor. Na dobry ochraniacz kolana należy przygotować sumę 150-250 zł. Tu także dostępne są różne rozmiary – wybierajmy z głową.

Plecy

Czas na najważniejszy z ochraniaczy. Żółw – bo tak potocznie mówi się na te produkty, to nic innego jak znacznej wielkości element z tworzywa sztucznego lub pianki, którego zadaniem jest ochrona kręgosłupa i kości ogonowej przed urazami. Żółwie nosi się jak plecaki – na gumowych szelkach, a całość spina neoprenowym pasem na rzep na wysokości bioder. Podobnie jak w przypadku ochraniaczy kolan – tańsze żółwie wykonane są głównie z plastiku, co czyni je mało komfortowymi, ale są tanie – 139 złotych za produkt X-Factor. Bardziej zaawansowane żółwie Amplify czy Burton mają czasem formę kamizelek, a elementem amortyzującym uderzenia są specjalne pianki, lekkie i dobrze tłumiące kontakt z podłożem. Koszt bardziej zaawansowanych żółwi może oscylować w okolicy 500 zł, ale osoby jeżdżące agresywnie, które nie mogą sobie pozwolić na krępowanie ruchów, muszą liczyć się z zakupem właśnie takiego protektora. Wszystkie żółwie zbudowane są z kilku elementów, dzięki czemu zachowują elastyczność – pozwalają pochylić się przodu, ale zapobiegają nadmiernemu wygięciu ciała w tył.
Najwięksi zapaleńcy często stosują także tzw. zbroje, znane raczej motocyklistom. Specjalna bluza z doczepionymi na klatce piersiowej, plecach, barkach i łokciach ochraniaczami zapewnia kompleksową ochronę, ale niekorzystnie wpływa na przyjemność czerpaną z jazdy. Spore są też koszty takich zbroi – 500 zł i więcej nie powinno dziwić.


Żółwie to zdecydowanie podstawa, jeżeli chodzi o ochraniacze, także od niego właśnie polecamy rozpocząć kompletowanie ochronnego ekwipunku snowboardowego. Produkowane są w kilku rozmiarach, warto poświęcić czas na dopasowanie właściwego. Dobrze dobrany żółw nie powinien schodzić poniżej kości ogonowej.

Biodra

Na koniec warto zadbać o biodra oraz kość ogonową, której stłuczenia są bardzo bolesne. Służą temu spodenki z protektorami – są to przeważnie wykonane z elastycznej siateczki bokserki, do których przymocowano elementy z tworzywa lub pianki w miejscach najbardziej narażonych na urazy – znajdują się one po bokach ud oraz na wysokości kości ogonowej. Podobnie jak w poprzednich wypadkach wybieramy pomiędzy tanimi plastikami, a droższymi, wygodniejszymi i skuteczniejszymi piankami. Całość zakłada się pod spodnie, na bieliznę termiczną. Na zakupy warto wybrać się z posiadanymi już spodniami, aby mieć pewność, że spodenki ochraniające zmieszczą się pod nimi. Produkowane są różne rozmiary, w wersjach męskich i damskich, ceny kształtują się pomiędzy 90 a 350 zł.


Na tym kończy się wybór najpopularniejszych protektorów snowboardowych. Oczywiście mogą z nich korzystać także narciarze, ale oni upadają rzadziej, dlatego też opisane produkty nie są bardzo popularne w tej grupie. Szczerze polecamy stosowanie takiego wyposażenia – pozwoli to wykorzystać każdy dzień urlopu, dzięki minimalizacji skutków upadków, jakich zapewne nie będzie brakowało w pierwszym, po dłuższej przerwie, dniu jazdy!

Ocena
5.0 (głosów: 3)
Podziel się
Przeczytaj także
˄

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu używania i zmianie ustawień cookie w przeglądarce.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

Nagłówek

Pola oznaczone gwiazdką są wymagane.

zamknij